Wszyscy korzystamy na ofiarności uczestników badań medycznych
Aby nowy lek, rodzaj terapii medycznej czy szczepionki mógł trafić na rynek, konieczne jest wcześniejsze przetestowanie go na grupie ochotników. W ramach badań klinicznych część osób otrzymuje więc specyfik niezbadany lub częściowo zbadany na ludziach, a wcześniej badany w testach laboratoryjnych i na zwierzętach, a część – lek stosowany dotychczas lub placebo, które nie ma działania na organizm.
Proces ten - uregulowany przez przepisy i kontrolowany przez komisje bioetyczne - prowadzi do ogromnych potencjalnych korzyści dla społeczeństwa: ludzkość może zdobyć dostęp do nowych terapii i szczepionek, które ratują życie i poprawiają jakość życia milionów osób.
Dla uczestników udział w badaniach klinicznych wiąże się jednak z ryzykiem. Na szali może być utrata zdrowia lub – w wyjątkowych wypadkach – nawet skrócenie życia. Powodów tego może być wiele. Np. odwleczenie już dostępnej terapii, gdy badana okaże się nieskuteczna.
Prof. Paweł Łuków, bioetyk z Uniwersytetu Warszawskiego, w swojej publikacji w czasopiśmie naukowym 'Bioethics' (https://onlinelibrary.wiley.com/doi/epdf/10.1111/bioe.13049) zastanawia się nad tym, jakiego rodzaju wartości etyczne powinny kierować naukowcami, którzy wystawiają uczestników badań biomedycznych na ryzyko związane z udziałem w badaniu. No bo właściwie jakie może znaleźć usprawiedliwienie naukowiec lub naukowczyni zapraszający ludzi do udziału w badaniach, które potencjalnie pociągających za sobą szkodę dla zdrowia? Czy wolno świadomie narażać innych na ryzyko? Łuków dochodzi do wniosku, że wartością, w imię której wolno to robić jest solidarność z innymi.
"Moją propozycją jest to, by za podstawę etyczną zapraszania do udziału w badaniach naukowych uznać zasadę solidarności społecznej. Zgodnie z nią wspólnie staramy się radzić sobie z naszą niewiedzą i wspólnie staramy się opracowywać metody, które poprawią los ludzi. Nie tylko nasz własny los teraz - ale też los innych osób, które są lub będą chore" - mówi.
Badacz tłumaczy, że wiedza naukowa – którą można wykorzystać w praktyce, aby leczyć ludzi - jest dobrem publicznym, tj. dobrem, którego dostarczenie jednym (o ile go potrzebują i chcą z niego skorzystać), pociąga za sobą zapewnienie go pozostałym. Np. opublikowanie artykułu z nowym odkryciem naukowym udostępnia to odkrycie wszystkim, którzy mogą i chcą się z nim zapoznać.
"Warto, żebyśmy wszyscy wiedzieli i rozumieli, że jesteśmy beneficjentami cudzej ofiarności" - podkreśla naukowiec.
Według niego postawienie tematu w takiej perspektywie pociąga za sobą istotne konsekwencje etyczne. Skoro wszyscy korzystamy z dóbr, które przynosi wiedza, to dobrze, żebyśmy nie byli "pasażerami na gapę" i w miarę swoich możliwości przyczyniali się do tworzenia wiedzy. "Solidaryzm to nie tylko idea, ale i działania. Skoro wiedza uzyskana w badaniach klinicznych jest uogólnialna, to jej tworzenie i korzystanie z niej winno wiązać się z solidarnością międzyludzką. Wobec tego nie tylko naukowcy, którzy prowadzą badania, ale i my wszyscy, którzy z wyników tych badań korzystamy lub możemy skorzystać w przyszłości - mamy niepisany obowiązek przyczyniania się do powstawania tej wiedzy w miarę naszych możliwości. Pewne wyzwania i problemy społeczne są bowiem naszymi wspólnymi problemami, nawet, jeśli nas w tej chwili osobiście nie dotyczą".
"Jest jeszcze jedna ważna konsekwencja tego podejścia: kiedy nadarzy się sposobność, powinniśmy brać udział w badaniach klinicznych" - podsumowuje prof. Łuków.
Oczywiście nie jest to obowiązek bezwzględny, a tym bardziej nie powinien być prawnie egzekwowalny - zastrzega prof. Łuków.
Więc choć udział w badaniach klinicznych jest i musi pozostać absolutnie dobrowolny, to jest on obowiązkiem, z tym, że jest to obowiązek, za którego niewykonanie w danej sytuacji nie idzie żadna sankcja. "To tak jak obowiązek pomocy innym w potrzebie. Nie jest tak, że mamy obowiązek moralny pomagać 'każdemu' potrzebującemu w 'każdych' okolicznościach. Mamy jednak obowiązek komuś pomagać. Zgadzamy się przecież, że nie wolno nam pozostawiać bez pomocy wszystkich potrzebujących. Tak samo tu - mamy 'słaby' obowiązek wspierania innych poprzez udział w badaniach biomedycznych" - twierdzi naukowiec. - "Skoro korzystamy z cudzej ofiarności - nie na zasadzie odpłatności, ale na zasadzie solidaryzmu, poczucia wspólnego losu - to może warto rozważyć wzięcie udziału w badaniu, jeśli pojawi się odpowiednia okazja. Właśnie ze względu na wartość, jaką jest poczucie solidarności z innymi". (PAP)
Ludwika Tomala
lt/ zan/